Jakiś czas temu napisałam na portalu społecznościowym, że znalazłam pracę w holenderskim Ministerstwie Infrastruktury i Środowiska (Ministerie van Infrastructuur en Milieu, IeM) jako tzw. "Rijkstrainee". Mimo wszystkich gratulacji, tak naprawdę tylko niewiele osób (głównie Holendrów) wiedziało, co to oznacza. Stąd krótkie wyjaśnienie w poniższym poście.
Program "Rijkstrainee" organizowany jest od roku 1997. We wrześniu ruszy zatem jego piętnasty etap. W ostatnich latach program ten cieszył się coraz większym zainteresowaniem ze strony absolwentów uczelni wyższych, a w bieżącym roku na 115 miejsc zgłosiło się ponad 2,5 tysiąca kandydatów. Łatwo zatem nie było.
Procedura selekcji rozpoczęła się w kwietniu. Pierwszy krok był w miarę łatwy: na stronie rządowej należało utworzyć swój profil, opisać to, co się dotychczas zrobiło (edukacja, zainteresowania, zajęcia dodatkowe, aktywność w organizachach itd.), napisać motywację i opisać swoje "zaangażowanie społeczne", oraz wypełnić parę testów, w tym test "umiejętności" (hol. capaciteitentest). Capaciteitentest badał m.in. umiejętności językowe (języka holenderskiego oczywiście) oraz logiczne i przestrzenne myślenie. Z testów dostawało się raport, który należało na swoim profilu udostępnić rządowi. Jeśli się tego nie zrobiło, automatycznie odpadało się z procedury selekcji.
Na podstawie raportu kandydaci zostali przydzieleni do poszczególnych ministerstw. W moim przypadku było to Ministerstwo Infrastruktury i Środowiska i szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia skąd im się wzięło takie "połączenie" :-P Jak się później okazało, na przykład do Ministerstwa Spraw Zagranicznych szukano ludzi znających język rosyjski, arabski lub chiński. Miejsc: dwa. W przypadku IeM miejsc było dużo więcej, bo "aż" 36.
Kolejny krok w procedurze selekcji polegał na tym, że współpracujące z rządem HRM (Human Resources Management) zapraszało najlepszych kandydatów na "test op locatie" (czyli test na miejscu i pod kontrolą, żeby wykluczyć osoby oszukujące) oraz rozmowę z doradcą HRM na temat tego, dlaczego konkretne ministerstwo, co oferuje rząd i co nas w dalszej procedurze czeka. Mój test i rozmowa odbyły się 7 maja w Zwolle. Po tym etapie doradca HRM na profilu kandydata opisał swoje "wrażenia" z rozmowy, na co kandydat miał szansę napisać krótką reakcję. Dostało się także kolejny raport z testu. To wszystko należało znów udostępnić rządowi.
Na podstawie raportu kandydaci zostali przydzieleni do poszczególnych ministerstw. W moim przypadku było to Ministerstwo Infrastruktury i Środowiska i szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia skąd im się wzięło takie "połączenie" :-P Jak się później okazało, na przykład do Ministerstwa Spraw Zagranicznych szukano ludzi znających język rosyjski, arabski lub chiński. Miejsc: dwa. W przypadku IeM miejsc było dużo więcej, bo "aż" 36.
Kolejny krok w procedurze selekcji polegał na tym, że współpracujące z rządem HRM (Human Resources Management) zapraszało najlepszych kandydatów na "test op locatie" (czyli test na miejscu i pod kontrolą, żeby wykluczyć osoby oszukujące) oraz rozmowę z doradcą HRM na temat tego, dlaczego konkretne ministerstwo, co oferuje rząd i co nas w dalszej procedurze czeka. Mój test i rozmowa odbyły się 7 maja w Zwolle. Po tym etapie doradca HRM na profilu kandydata opisał swoje "wrażenia" z rozmowy, na co kandydat miał szansę napisać krótką reakcję. Dostało się także kolejny raport z testu. To wszystko należało znów udostępnić rządowi.
Na podstawie wyników z testu i rozmowy, HRM wybierało po pięć osób na jedno konkretne stanowisko i te propozycje wysyłało do danego ministerstwa. Ministerstwo natomiast z pięciu osób wybierało trzech kandydatów do kolejnego etapu selekcji: rozmowę w Hadze. Informację o tym, że jestem jednym z tych "szczęściarzy", dostałam pod koniec maja, co oznaczało, że na solidne przygotowanie się miałam niecałe dwa tygodnie.
Sama rozmowa była bardzo przyjemna. Trwała (oficjalnie) godzinę, chociaż w moim przypadku przeciągnęła się o kolejne pół godziny. Było sporo żartów, ale też poważnych i dość ciężkich pytań, na które szybko musiałam wymyśleć odpowiedź. W poprawnej holenderszczyźnie. Dlatego po godzinie "przepytywania" byłam dość zmęczona i zaczęłam robić trochę błędów gramatycznych, ale na szczęście na to nie narzekali. Jednym z trudniejszych zadań było przedstawienie swoich kompetencji metodą "STAR" (Sytuacja - Pozycja/Zadanie - Akcja - Rezultat), ale solidne przygotowanie pozwoliło mi uniknąć wszystkich odpowiedzi typu "yyy", "uum" i "nie wiem". Po rozmowie miałam mieszane uczucia - wiedziałam, że zrobiłam co mogłam, ale nie wiedziałam jakie wrażenie zrobiłam na komisji i jak komisja będzie oceniać. Dlatego też zaczął się dla mnie tydzień niepewności...
O tym, że mnie przyjęto, zostałam poinformowana drogą telefoniczną. Radości nie było końca :-) Zwłaszcza w momencie, gdy usłyszałam słowa "Je hebt dat zelf gedaan!", czyli że sama to osiągnęłam. A osiągnięcie jest ogromne! :-) Teraz czeka mnie jeszcze rozmowa "zapoznawcza" z moimi koordynatorami na temat moich obowiązków i mojej "przyszłości" w programie. Program składa się bowiem z czterech miejsc pracy - na każde miejsce jest po pół roku. Dwa miejsca w oddziale, w którym zaczynam, jedno w IenM, i jedno tzw. detachering, czyli oddelegowanie do pracy w innym departamencie lub w instytucjach Unii Europejskiej. Dodatkowo obok pracy będę się dokształcać, co w moim przypadku jest idealne, ponieważ w ten sposób mogę dalej (i szybciej) rozwijać swoje umiejętności językowe :-)
Podsumowując: dzięki świetnej, uczciwej procedurze dostałam niesamowitą szansę na rozpoczęcie obiecującej kariery w Holandii. I szansę tą zamierzam w 100% wykorzystać :-)
Sama rozmowa była bardzo przyjemna. Trwała (oficjalnie) godzinę, chociaż w moim przypadku przeciągnęła się o kolejne pół godziny. Było sporo żartów, ale też poważnych i dość ciężkich pytań, na które szybko musiałam wymyśleć odpowiedź. W poprawnej holenderszczyźnie. Dlatego po godzinie "przepytywania" byłam dość zmęczona i zaczęłam robić trochę błędów gramatycznych, ale na szczęście na to nie narzekali. Jednym z trudniejszych zadań było przedstawienie swoich kompetencji metodą "STAR" (Sytuacja - Pozycja/Zadanie - Akcja - Rezultat), ale solidne przygotowanie pozwoliło mi uniknąć wszystkich odpowiedzi typu "yyy", "uum" i "nie wiem". Po rozmowie miałam mieszane uczucia - wiedziałam, że zrobiłam co mogłam, ale nie wiedziałam jakie wrażenie zrobiłam na komisji i jak komisja będzie oceniać. Dlatego też zaczął się dla mnie tydzień niepewności...
O tym, że mnie przyjęto, zostałam poinformowana drogą telefoniczną. Radości nie było końca :-) Zwłaszcza w momencie, gdy usłyszałam słowa "Je hebt dat zelf gedaan!", czyli że sama to osiągnęłam. A osiągnięcie jest ogromne! :-) Teraz czeka mnie jeszcze rozmowa "zapoznawcza" z moimi koordynatorami na temat moich obowiązków i mojej "przyszłości" w programie. Program składa się bowiem z czterech miejsc pracy - na każde miejsce jest po pół roku. Dwa miejsca w oddziale, w którym zaczynam, jedno w IenM, i jedno tzw. detachering, czyli oddelegowanie do pracy w innym departamencie lub w instytucjach Unii Europejskiej. Dodatkowo obok pracy będę się dokształcać, co w moim przypadku jest idealne, ponieważ w ten sposób mogę dalej (i szybciej) rozwijać swoje umiejętności językowe :-)
Podsumowując: dzięki świetnej, uczciwej procedurze dostałam niesamowitą szansę na rozpoczęcie obiecującej kariery w Holandii. I szansę tą zamierzam w 100% wykorzystać :-)
Gratulacje Paulino. Duzo osiagnelas w krotkim czasie. Tak trzymaj! Powodzenia i samych milych doswiadczen.
OdpowiedzUsuńIza
Bardzo dziękuję! :)
UsuńBardzo ciekawy system rekrutacji. Ciekawe jak by się podobał "działaczom" PSL? :p
OdpowiedzUsuńGratulacje.
OdpowiedzUsuńPolacy w Holandii nie są tylko siłą roboczą do najprostrzych prac.
Z upływem czasu coraz lepiej poznają język i dzięki ogólnemu "zaskokowi" zostają przelożonymi.
Również wielu Polaków z wyższym wykształceniem pracuje w swoim zawodzie.Coraz więcej Polaków zajmuje stanowiska w urzędach.
Mam malego TIPa:jak ktoś się będzie pytał "Skąd jesteś" odpowiadajcie "STĄD" (no przecież kilka lat swojego życia tu spedziliście) a po krótkiej chwili możecie dodać "jestem w Polsce urodzony,stąd mój akcent".
Przetestowane wielokrotnie-ludzie o malo nie spadają z krzeseł.
Nie mówimy "przepraszam,jestem z Polski"!!!
Paulino-ja zawsze proszę o aktualne artykuły,najlepiej codziennie,fajnie się czyta Twojego bloga :)
AL
Dziękuję! :)
UsuńW Holandii na razie spędziłam dwa lata mojego życia, więc wciąż dumnie powtarzam, że jestem z Polski :) I muszę to podkreślać, bo akcentu jako takiego nie mam, wielu Holendrów jest bardzo zaskoczonych jak mówię, że to "dopiero" dwa lata. Nigdy też nie przepraszam za to, że jestem z Polski.. :)
Aktualne artykuły postaram się pisać, jak się sytuacja troszkę ustabilizuje, na razie byliśmy na etapie poszukiwań mieszkania w Hadze, a teraz czeka nas jeszcze przeprowadzka. Ale obiecuję, że jak będę mieć chwilę, to o czymś napiszę. Tematów mam wiele, bo ostatnio wykorzystujemy szansę i zwiedzamy ile się da.
Bardzo dziękuję za komentarze! Fajnie się pisze, a jeszcze lepiej dla zainteresowanych!!! :)
Pozdrawiam,
Paulina