czwartek, 19 lipca 2012

Rijkstraineeship

Jakiś czas temu napisałam na portalu społecznościowym, że znalazłam pracę w holenderskim Ministerstwie Infrastruktury i Środowiska (Ministerie van Infrastructuur en Milieu, IeM) jako tzw. "Rijkstrainee". Mimo wszystkich gratulacji, tak naprawdę tylko niewiele osób (głównie Holendrów) wiedziało, co to oznacza. Stąd krótkie wyjaśnienie w poniższym poście.

Program "Rijkstrainee" organizowany jest od roku 1997. We wrześniu ruszy zatem jego piętnasty etap. W ostatnich latach program ten cieszył się coraz większym zainteresowaniem ze strony absolwentów uczelni wyższych, a w bieżącym roku na 115 miejsc zgłosiło się ponad 2,5 tysiąca kandydatów. Łatwo zatem nie było.


Procedura selekcji rozpoczęła się w kwietniu. Pierwszy krok był w miarę łatwy: na stronie rządowej należało utworzyć swój profil, opisać to, co się dotychczas zrobiło (edukacja, zainteresowania, zajęcia dodatkowe, aktywność w organizachach itd.), napisać motywację i opisać swoje "zaangażowanie społeczne", oraz wypełnić parę testów, w tym test "umiejętności" (hol. capaciteitentest). Capaciteitentest badał m.in. umiejętności językowe (języka holenderskiego oczywiście) oraz logiczne i przestrzenne myślenie. Z testów dostawało się raport, który należało na swoim profilu udostępnić rządowi. Jeśli się tego nie zrobiło, automatycznie odpadało się z procedury selekcji

Na podstawie raportu kandydaci zostali przydzieleni do poszczególnych ministerstw. W moim przypadku było to Ministerstwo Infrastruktury i Środowiska i szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia skąd im się wzięło takie "połączenie" :-P Jak się później okazało, na przykład do Ministerstwa Spraw Zagranicznych szukano ludzi znających język rosyjski, arabski lub chiński. Miejsc: dwa. W przypadku IeM miejsc było dużo więcej, bo "aż" 36.

Kolejny krok w procedurze selekcji polegał na tym, że współpracujące z rządem HRM (Human Resources Management) zapraszało najlepszych kandydatów na "test op locatie" (czyli test na miejscu i pod kontrolą, żeby wykluczyć osoby oszukujące) oraz rozmowę z doradcą HRM na temat tego, dlaczego konkretne ministerstwo, co oferuje rząd i co nas w dalszej procedurze czeka. Mój test i rozmowa odbyły się 7 maja w Zwolle. Po tym etapie doradca HRM na profilu kandydata opisał swoje "wrażenia" z rozmowy, na co kandydat miał szansę napisać krótką reakcję. Dostało się także kolejny raport z testu. To wszystko należało znów udostępnić rządowi.

Na podstawie wyników z testu i rozmowy, HRM wybierało po pięć osób na jedno  konkretne stanowisko i te propozycje wysyłało do danego ministerstwa. Ministerstwo natomiast z pięciu osób wybierało trzech kandydatów do kolejnego etapu selekcji: rozmowę w Hadze. Informację o tym, że jestem jednym z tych "szczęściarzy", dostałam pod koniec maja, co oznaczało, że na solidne przygotowanie się miałam niecałe dwa tygodnie.

Sama rozmowa była bardzo przyjemna. Trwała (oficjalnie) godzinę, chociaż w moim przypadku przeciągnęła się o kolejne pół godziny. Było sporo żartów, ale też poważnych i dość ciężkich pytań, na które szybko musiałam wymyśleć odpowiedź. W poprawnej holenderszczyźnie. Dlatego po godzinie "przepytywania" byłam dość zmęczona i zaczęłam robić trochę błędów gramatycznych, ale na szczęście na to nie narzekali. Jednym z trudniejszych zadań było przedstawienie swoich kompetencji metodą "STAR" (Sytuacja - Pozycja/Zadanie - Akcja - Rezultat), ale solidne przygotowanie pozwoliło mi uniknąć wszystkich odpowiedzi typu "yyy", "uum" i "nie wiem". Po rozmowie miałam mieszane uczucia - wiedziałam, że zrobiłam co mogłam, ale nie wiedziałam jakie wrażenie zrobiłam na komisji i jak komisja będzie oceniać. Dlatego też zaczął się dla mnie tydzień niepewności...

O tym, że mnie przyjęto, zostałam poinformowana drogą telefoniczną. Radości nie było końca :-) Zwłaszcza w momencie, gdy usłyszałam słowa "Je hebt dat zelf gedaan!", czyli że sama to osiągnęłam. A osiągnięcie jest ogromne! :-) Teraz czeka mnie jeszcze rozmowa "zapoznawcza" z moimi koordynatorami na temat moich obowiązków i mojej "przyszłości" w programie. Program składa się bowiem z czterech miejsc pracy - na każde miejsce jest po pół roku. Dwa miejsca w oddziale, w którym zaczynam, jedno w IenM, i jedno tzw. detachering, czyli oddelegowanie do pracy w innym departamencie lub w instytucjach Unii Europejskiej. Dodatkowo obok pracy będę się dokształcać, co w moim przypadku jest idealne, ponieważ w ten sposób mogę dalej (i szybciej) rozwijać swoje umiejętności językowe :-)

Podsumowując: dzięki świetnej, uczciwej procedurze dostałam niesamowitą szansę na rozpoczęcie obiecującej kariery w Holandii. I szansę tą zamierzam w 100% wykorzystać :-)