wtorek, 1 lutego 2011

Polacy w Holandii

Chciałam nieco poczekać z tym tematem, ale to co wyprawiają Polacy w ostatnich dniach w Holandii, zaczyna przechodzić wszelkie granice. Holendrzy o tym może otwarcie przy Polakach nie mówią. Jednak w mediach nie zostawiają na nich suchej nitki...

Na początku wychwalani jako dobrzy, solidni pracownicy, którzy, w przeciwieństwie do imigrantów niektórych innych narodowości chcieli się integrować ze społeczeństwem holenderskim, dzisiaj lokowani są raczej na czarnej liście. Polacy mieszkający w Holandii, głównie za sprawą swojego zamiłowania do alkoholu, z dnia na dzień pogarszają swój wizerunek. 

Parę lat temu o Polakach wspominało się rzadko... ot, od czasu do czasu jakiś pijany osobnik slalomem gnał przez autostradę tudzież obijał się swoim samochodem o inne auta lub wjeżdżał w inny samochód... Innym razem w parku znaleziono zwłoki Polaka, który znany był z tego, że nie wylewał za kołnierz... takież drobiazgi.

W ostatnich dwóch latach natomiast Polacy "zaszaleli". W marcu 2009 roku w holenderskich mediach pojawiła się informacja o morderstwie 33-letniego Polaka w Hadze. Okazało się, że został on zamordowany przez swoich rodaków, z których jeden (wtedy 21-letni) został od razu aresztowany i w październiku 2009 roku skazany na 10 lat więzienia. Drugi morderca, poszukiwany międzynarodowym listem gończym, skutecznie się ukrywał aż do piątku 28 stycznia 2011 roku. Podobno sam się zgłosił na policję (policjanci musieli być nieźle zaskoczeni). Proces odbędzie się w najbliższych dniach.
We wrześniu 2009 roku pijany Polak zapomniał zahamować i omal nie wjechał do kanału w Hadze. "Zaparkowanego" w 1/3 nad wodą znaleźli go policjanci, którzy pomogli mu się z auta wydostać i odprowadzili go na komisariat.


Źródło: www.nu.nl

Następnie, dość "popularnym" zjawiskiem w holenderskich mediach byli podchmieleni (o ile nie kompletnie pijani) Polacy, którzy próbowali przebiec przez autostradę (???). Przypadków takich było kilka, nikt nie wiedział dokładnie dlaczego to robili. Wiem tylko, że nikt z nich nie przeżył.
Inny 28-letni Polak (jak się później okazało - pod wpływem alkoholu i narkotyków), szukając w lipcu 2010 roku drogi na skróty, wjechał swoim BMW na tory kolejowe w Heemskerk i kierował się w stronę Alkmaar. Gdy zauważył zbliżający się pociąg, zostawił samochód na torach, co doprowadziło do kolizji. Usuwane parę godzin zniszczenia oraz uszkodzenie pociągu przyniosły holenderskiej kolei niemałe straty. Dlatego też Polak musi obecnie zapłacić 9304,84 euro odszkodowania. Posiedzi także 18 miesięcy w więzieniu (wcześniej sąd skazał go na 2,5 roku).



W sobotę 29 stycznia br., późnym wieczorem, w salon mieszkania emerytów w Noordwijk wbił się samochód z polskimi (wodzisławskimi) tablicami rejestracyjnymi. Znów stało się głośno o Polakach, mimo że do końca nie wiadomo kto był sprawcą, bo z miejsca wypadku zbiegł. Zdjęcia samochodu ukazały się w niemal wszystkich holenderskich gazetach. Głównie dlatego, że nie obyło się bez ofiar... Na miejscu zginął 78-letni mieszkaniec domu. Jego 76-letnia partnerka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Akcja poszukiwawcza trwa...
UPDATE: Podobno zatrzymano 38-letniego mężczyznę (polskie obywatelstwo) podejrzanego o spowodowanie wypadku. Mieszka w okolicy. Szczegóły na ten temat nie zostały jednak jeszcze ujawnione - policja próbuje ustalić, czy to faktycznie on siedział za kierownicą samochodu.




Nic dziwnego, że wśród holenderskich biur pośrednictwa pracy krąży czarna lista, na której znajdują się nazwiska osób, na które "należy uważać". Biura te wzajemnie się ostrzegają przed problemowymi pracownikami, próbując jednocześnie uniemożliwić im łatwe zmienianie miejsca pracy. Agencje pracy stosują obecnie zaostrzone kryteria naboru pracowników z Polski. Preferują oni głównie osoby, które założyły już rodziny. Według nich osoby te cechują się większym poczuciem odpowiedzialności. Pracownicy, którzy często zmieniają pracę, cieszą się mniejszym zaufaniem.


Jacy Polacy przyjeżdżają do Holandii?


Pomijając te nieliczne jednostki, które przyjechały tutaj w celu założenia rodziny, integrują się, uczą się języka, udzielają społecznie, z dumą opowiadają o Polsce, mają stałą pracę - do Holandii imigrują jednostki liczące na tzw. szczęście. 


Stereotypowe ogłoszenie w sprawie pracy wygląda następująco:


Hej, szukam pracy, mam doświadczenie przy sortowaniu (wymieniane warzywa i owoce), ścinaniu (rodzaje kwiatów) i sprzątaniu*. Podejmę się jakiejkolwiek pracy od zaraz (z zakwaterowaniem). Znam język angielski w stopniu komunikatywnym. Mam sofinummer, konto holenderskie. Języka holenderskiego nie znam. Dajcie mi pracę!
*lub przy wykończeniach mieszkań, malowaniu, remontach, etc.


Do tego wszystkiego przeważnie polski numer telefonu, masa błędów ortograficznych i okropne zdjęcie... Po najmniejszej linii oporu...




Na koniec może jakiś pozytyw: otóż policja holenderska zrezygnowała niedawno z akcji wyłapywania pijanych polskich kierowców. Powód? Zatrzymywali tyle samo polskich, co holenderskich kierowców pod wpływem. Może jednak jest szansa na poprawę wizerunku..?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz