poniedziałek, 20 grudnia 2010

Sezon kartek świątecznych

No i rozpoczął się sezon intensywnego wypisywania, zaklejania, adresowania, wysyłania i otrzymywania kartek świątecznych. Nawet w Holandii, w której święta jako tako nie istnieją (poza zaznaczonymi dwoma dniami w kalendarzu, przeznaczonymi na wypoczynek z rodziną), instytucja wysyłania kartek do najbliższych ma się dobrze. W kartkach takich nie znajdziemy jednak nic o błogosławieństwie bożym, o narodzinach Dzieciny, o gwieździe betlejemskiej, etc. Mamy za to zwykłe, suche, proste życzenia "miłych dni świątecznych" oraz "zdrowego roku następnego". Zawsze coś ;)
Dlaczego właściwie piszę tego posta? Otóż chciałam się z Wami podzielić dziwnym doświadczeniem: pierwsza kartka, jaką znaleźliśmy w naszej skrzynce na listy była przeznaczona nie dla nas, ale dla naszego... kota. Tak, kota*. Kto pamiętał o naszym kocie? Ano weterynarz. Pani weterynarz, która nie tak dawno pozbawiła naszego zwierzaka co nieco...
Bardzo zaskoczeni oraz rozbawieni faktem otrzymania owej kartki, pozwoliliśmy sobie na dość ironiczny żart przy "wręczaniu" jej naszemu kotu: pani weterynarz przy wypisywaniu kartki zapewne pobrzękiwała sobie kocim co nieco w słoiczku, pomrukując "jingle balls, jingle balls...". Na nasze szczęście kot udawał, że nie rozumie, i dalej nas kocha (po kryjomu zapewne planując cichą zemstę ;)
A oto i kartka:

"Praktyka weterynaryjna Blom życzy Wam
miłych dni świątecznych oraz pełnego miłości 2011" 


------------------------------------------------------------------------------------
*Oczywiście jest to żart, kartka była przeznaczona dla nas, niemniej jednak cała sytuacja wydała nam się bardzo zabawna ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz