wtorek, 2 października 2012

Poskramianie wody w Holandii

Holandia to kraj, którego znaczna część powierzchni leży w depresji. Holendrzy od wieków zmagają się z wodą, której mają raczej za dużo niż za mało, i przez którą nie ma (nie było?) zbyt wiele miejsca na uprawy czy pastwiska. Z tego też powodu powstało w Holandii mnóstwo polderów (między innymi cała prowincja Flevoland leży na polderze, oraz byłej wyspie Urk), z których woda wypompowywana była wpierw za pomocą wiatraków (patrz: Kinderdijk), a obecnie za pomocą ogromnych stacji odpompowywania. Żeby poldery nie były ponownie zalane, Holendrzy ogrodzili się ogromnymi groblami (dijken), które są pod stałą kontrolą, żeby na przykład nie zagnieździły się w nich króliki, czy inne dziurawiące groblę stworzenia. Poza polderami i groblami powstało także mnóstwo tam (dammen) na rzekach, a same rzeki zostały bardziej lub mniej uregulowane. Zabieranie wodzie miejsca oraz budowanie domów w niebezpiecznie położonych obszarach, doprowadziło jednak do paru katastrof, z czego największej w lutym roku 1953, kiedy to pod wodą życie straciło ponad 2500 osób. 

Niebieskim kolorem zaznaczona Holandia pod poziomem morza:
Po roku 1953 w Holandii ruszyły ogromne prace mające na celu zapobieżenie przyszłym powodziom. O ironio, plany te powstały już przed katastrofą. Ich autor, Johan van Veen, ostrzegał już w roku 1937, że groble na południowym-zachodzie Holandii są za niskie. W roku 1950 udało się zamknąć dwa ujścia rzek Brielse Gat oraz Botlek, jednak powód tych prac był odmienny. Tamy na Brielse Gat oraz Botlek jako główny cel miały utworzyć zbiorniki ze słodką wodą na potrzeby ogrodnictwa. Ponadto, zniszczenia wojenne i koncentracja kraju na odbudowie z tych zniszczeń sprawiły, że priorytety Holandii leżały w całkiem innych miejscach. 

Dwadzieścia dni po katastrofie, 21 lutego 1953 roku, powołano tzw. Deltacommissie (Komisja Delty) pod przywództwem dyrektora generalnego Rijkswaterstaat (część Ministerstwa Infrastruktury i Środowiska, odpowiedzialna m.in. za zarządzanie wodą) Augusta Godfrieda Marisa. Komisja ta miała do wyboru jedną z dwóch opcji: albo podniesienie i wzmocnienie ponad tysiąca kilometrów grobli, albo zamknięcie niektórych ujść rzek, przez które woda mogła znów wedrzeć się do środka lądu. Jedynym wymogiem było to, by drogi morskie Westerschelde oraz Rotterdamse Waterweg, prowadzące do portów w Antwerpii, Gencie oraz Rotterdamie, pozostały otwarte. Żeby móc wybudować te ogromne zapory wodne w ujściu rzek, potrzebne były wpierw mniejsze "pomocnicze" tamy wgłąb lądu: de Zandkreek, de Krammer, de Grevelingen oraz het Volkerak (patrz grafika poniżej). Aby ułatwić realizowanie programu, w 1959 roku w życie weszło tzw. "prawo Delty" (hol. Deltawet).



Budowę pierwszej zapory wodnej/bariery przeciwpowodziowej rozpoczęto już w 1954 roku na rzece Hollandse IJssel. Tama ta miała chronić jedno z bardziej kluczowych z powodu dużej gęstości zaludnienia tego terenu, i bardziej zagrożonych zalaniem miejsc w Holandii (znajduje się tam bowiem najniższy punkt kraju, Nieuwerkerk aan den IJssel, 6,76 m p.p.m.). Jej otwarcie nastąpiło w r. 1958. Kolejne projekty to: Zandkreekdam (1960 r.); Veerse Gatdam (1961 r.); Grevelingendam (1965 r.); Volkerakdam (1969 r.); Haringvlietdam (1971 r.); Brouwersdam (1971 r.); Markiezaatskade (1983 r.); Oosterscheldekering (1986 r.); śluza Bathse spuisluis (1987 r.); Oesterdam (1997 r.); Philipsdam (1997 r.); Maeslantkering (1997 r.) oraz Hartelkering (1997 r.). Zapory te na co dzień stoją otwarte, dzięki czemu rzeka swobodnie wpływa do morza. W przypadku poważnego sztormu natomiast zapory zostają zamknięte, przez co morze nie może wpłynąć wgłąb lądu.


Pijlerdam

Projekt Delta, poza zapewnieniem bezpieczeństwa w czasie poważnych sztormów, ma także parę innych zalet. Tak też na przykład przesunęła się bardziej na zachód granica wody słodkiej, która stała się również łatwiej dostępna dla rolnictwa. Ponadto, poprzez połączenie wysepek prowincji Zelandia, znacznie poprawiła się dostępność wcześniej niemal całkowicie odizolowanych terenów. Dużo łatwiej można także rzekami zarządzać.

Jednym z ciekawszych projektów Deltawerken jest tzw. Maeslantkering. Jest to zapora ruchoma położona w ujściu "Nowej Drogi Wodnej" (hol. Nieuwe Waterweg), która prowadzi do portu w Rotterdamie. Pierwotnie chciano usypać wyższe groble wzdłuż Nieuwe Waterweg, ale osiągnięcie wystarczającej do zapewnienia bezpieczeństwa wysokości okazało się za drogie. Zdecydowano się więc na zaporę, która będzie się mogła zamknąć w momencie, gdy poziom wody w rzece za bardzo się podniesie (w tym przypadku powyżej 3 m n.p.m.). 

Zapora składa się z dwóch potężnych ramion ("drzwi"), wysokich na 22 i długich na 240 metrów każde. Dwie leżące wieże Eiffla. W razie zagrożenia drzwi te zostają w ciągu pół godziny automatycznie zamknięte (pomiędzy nimi pozostaje ok. 80 cm szczelina). Następnie przez około dwie godziny nabierają one wody, przez co stają się coraz cięższe i opadają na dno rzeki. Ruch taki możliwy jest dzięki specjalnie zaprojektowanemu mechanizmowi "stawu kulistego". Te największe na świecie stawy mają średnicę 10 metrów i wyprodukowane zostały przez Skodę. Kiedy zagrożenie minie, woda z ramion zostaje odpompowana i ramiona wracają na miejsce. Proces ten trwa również około 2,5 godziny. 



Co roku odbywa się próbne zamknięcie Maeslantkering. Automatyczne zamknięcie nastąpiło dotychczas tylko raz: 8 listopada 2007 roku. W styczniu br., w związku z szybkim podniesieniem się poziomu wody, system był przygotowany do zamknięcia, jednak do niego (na szczęście?) nie doszło. Maeslantkering ma chronić Holandię przez kolejne tysiąclecia. Szacuje się, że przekroczenie przez wodę poziomu pięciu metrów n.p.m. (mniej więcej poziom, do którego zapora ma "działać") ma szansę nastąpić raz na 10.000 lat. 



Z innych ciekawszych projektów należy wymienić projekt "Ruimte voor water" ("Miejsce dla wody"), o którym napiszę innym razem. Na koniec fajna animacja (niestety po holendersku, ale da się co nieco zrozumieć) na temat wzmacniania tzw. "słabych ogniw" linii brzegowej Holandii: