środa, 26 stycznia 2011

Koopzondag

<<for English version please scroll down>>


Rzecz, która potrafi wkurzyć znaczną większość Polaków znajdujących się w Holandii (na stałe/ tymczasowo/ odwiedzinowo/ turystycznie), to zamknięte sklepy w niedzielę. Wszystkie. Nie ma tutaj czegoś takiego jak niedzielne rodzinne wypady do supermarketu po zakupy na cały tydzień. Tutaj trzeba pamiętać o tym, żeby w sobotę kupić obiad i na niedzielę. W przeciwnym wypadku skazanym jest się na (drogą) restaurację czy zamówić (tańszego) Chińczyka.

Przepis o zakazie otwierania sklepów w niedziele (a także o określeniu godzin otwierania i zamykania sklepów) wprowadzony został w roku 1930 (w zasadzie gminy zajmowały się tym tematem już od roku 1904), jednak już cztery lata później go nieco złagodzono, dopuszczając możliwość otwarcia sklepu w niedzielę. W roku 1951 ponownie ograniczono godziny (5.00 - 18.00 od poniedziałku do soboty włącznie) oraz z powrotem pojawił się całkowity zakaz handlu w niedzielę. W roku 1976 w życie weszło tzw. Winkelsluitingswet (prawo regulujące godziny otwarcia sklepów), w którym ustalono maksymalny czas otwarcia sklepów w tygodniu (52 godziny). Niedziele pozostały "zamknięte", za wyjątkiem dla np. stacji benzynowych.

Skąd taki pomysł? Ano założenie było szczytne - stworzenie równych szans dla każdego na założenie przedsiębiorstwa oraz promocja uczciwej konkurencji (odpowiedź na m.in. problem nierówności pomiędzy sklepami z obsługą i bez). Do tego dochodziły jeszcze wpływy kalwinistyczne żądające odpoczynku w niedziele. Idea ta funkcjonowała do okolic lat 70-tych, kiedy to kobiety wywalczyły sobie równouprawnienie. Wcześniej siedząca w domu kobieta miała czas na robienie zakupów w czasie godzin pracy (jej męża). W momencie gdy zdecydowała się zarabiać na chleb, musiała przełożyć robienie zakupów na godziny późniejsze/inny dzień. Od lat 70-tych zaczął się również decentralizować system polityczny, przenosząc coraz więcej uprawnień na gminy, które z biegiem czasu mogły same decydować o godzinach otwarcia sklepów. 



W 1984 roku wprowadzono tzw. koopzondag - niedzielę, w którą można było otworzyć sklepy na danym terytorium (zazwyczaj w centrum miasta). Na początku były to tylko cztery niedziele w roku, od 1993 roku już osiem. Natomiast w roku 1996 rząd Purpurowej Koalicji zdecydował o tym, że należy zmodernizować niepasujące do ducha czasu Winkelsluitingswet. "Centraal wat moet, decentraal wat kan (centralne co musi, lokalne co można)" brzmi motto nowego Winkeltijdenwet, które dawało więcej autonomii gminom w decydowaniu o otwieraniu sklepów, rozszerzało limit czasu handlowania do 55 godzin, godziny otwarcia sklepów ustalono w przedziale 6.00 - 22.00 oraz przyjęto, że maksymalnie 12 razy w roku będzie można wprowadzić koopzondag (z możliwością rozszerzenia tego limitu w przypadku, gdy miasto ma znaczenie turystyczne bądź znajduje się przy granicy). Założeniem zmian miała być odpowiedź na potrzeby tamtych czasów - bardziej elastyczne i zróżnicowane godziny otwarcia sklepów oraz wolna gospodarka. Nie wszystko jednak udało się osiągnąć ze względu na obawy związane z możliwą konkurencją pomiędzy gminami.

Na przełomie lat 2007/08 w porozumieniu koalicyjnym partie CDA, PvdA oraz ChristenUnie postanowiły przeciwdziałać nadużywaniu (przez nich rozumianym) regulacji odnośnie turystycznego znaczenia miasta w celu nabywania prawa do więcej niż 12-tu niedziel handlowych. Poprawka, która uzależniała przyznanie tego prawa od siły przyciągania turystów przez miasto (atrakcyjności miasta), weszła w życie 1 stycznia 2011 roku.

Obecnie możliwość otwarcia sklepu w każdą niedzielę jest m.in. w miastach: Almere, Amsterdam, Den Haag, Den Helder, Delft, Leiden i Rotterdam (w tym przypadku tylko w centrum). Ponadto zwolnione od tego ograniczenia (w określone niedziele) są określone jednostki sprzedające określone produkty lub oferujące określone usługi, jak np. szpitale, apteki, punkty sprzedaży dla podróżujących, muzea, imprezy, kermis (wesołe miasteczko), kompleksy sportowe sprzedające artykuły sportowe, kwiaty w Dniu Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym czy wypieki w okresie Ramadanu. 

Liczba sklepów (głównie supermarketów, wśród których przoduje Albert Heijn), które korzystają z możliwości otwarcia w niedzielę, w ostatnich latach gwałtownie wzrosła. Dlatego też gminy zaczęły rozpatrywać możliwość rozciągnięcia koopzondagen na wszystkie niedziele w roku. Nie w każdym mieście mieszkańcy byli zadowoleni tym pomysłem, co ukazuje przykład Utrechtu, w którym w roku 2005 przeciwko zagłosowało 65%. W państwie rozgorzała debata na temat niedziel handlowych, a społeczeństwo podzieliło się na ich zwolenników i przeciwników, którzy wzajem przerzucają się argumentami:

za:
  • świeży chleb w niedzielę!,
  • gospodarka na tym zyska,
  • wolność decydowania o tym kiedy się chce (swój) sklep otworzyć,
  • stały przepływ pieniądza,
  • zapotrzebowanie,
  • nikt nie jest zmuszony pracować w niedzielę,
  • inne kraje mają w niedziele sklepy otwarte.
przeciw:
  • dzień odpoczynku,
  • 6 dni na zakupy wystarczy,
  • małe przedsiębiorstwa na tym tracą,
  • nadkonsumpcja,
  • kalwiniści, katolicy domagają się dnia wolnego w niedzielę.



Przykładem tego, co się dzieje po wprowadzeniu tzw. zondagsopening (wszystkie niedziele "otwarte" dla supermarketów) jest obecna sytuacja w Enschede. Ale o tym w następnym poście ;)


------------------------------------------------------------------


One thing that can definitely piss off the vast majority of the Polish people that are in the Netherlands (permanently, temporarily, simply visiting or sightseeing) is the fact that shops are closed on Sundays. All of them. There is no such thing like family Sunday-BIG-shopping to buy stuff for the whole week. Here, while shopping on Saturday, you must not forget about food supplies for Sunday. Otherwise you have to visit a (/an expensive) restaurant or order (a bit cheaper) Chinese. 

The rule prohibiting the opening the shops on Sunday (as well as determining the hours of opening and closing the shops) was introduced in the year 1930 (however the municipalities were busy with this topic already since 1904), but after four years of complete interdict, it was a bit eased and Sunday shopping was allowed. In 1951 again the opening hours were reduced (5.00-18.00 Monday-Saturday included) and the complete ban on Sunday shopping did come back. In 1976 so called Winkelsluitingswet (law regulating the opening hours) came into force. This law did set the maximal amount of hours during which the shops could be open in the week (52 hours). Sundays remained "closed", except for certain institutions like eg. petrol stations.


Where did this idea come from? Well, the aim was noble - creating equal starting position for all the entrepreneurs as well as promoting fair competition. It was an answer, among others, to the problem of inequality between the shops with and without the personnel.  To all of this we must add the influence of Calvinism, that was quite strict in Sunday being a 'rest day'. This idea did exist till around the late 70s, so the time when women started to fight for equal rights. Before that women were mostly sitting at home, therefore they had plenty of time to do shoppings while their husbands were working. At the moment they decided to join the male part of society in earning their bread, the time of shopping had to be postponed for evening or moved to the weekends. Also, since the 70s the political system in the Netherlands started to decentralize, moving more and more powers to the municipalities, which over time could decide on the opening hours of the shops. 


In 1984 a so called koopzondag, so shopping Sunday on which shops in a certain area  (usually in the city centre) could be opened, was introduced. In the beginning those were only four Sundays in a year, since 1993 already eight Sundays could be a koopzondag. In 1996 the government of the Purple Coalition decided to modernize the Winkelsluitingswet, that was in that time way out-of-date"Centraal wat moet, decentraal wat kan (central what has to, decentral what can)" was the motto of the new Winkeltijdenwet, which provided the municipalities more autonomy in deciding about opening the shops. It did expand the maximal opening time to 55 hours, the opening hours were set between 6.00-22.00, and it was decided that up to 12 Sundays can be the shopping ones (with a possibility of exemption if the city had a touristic character and value or if it was situated next to the border). The idea of the change was, once again, to meet the contemporary needs of the people - more flexible and varied opening hours of shops and free market economy. However, not everything was achieved due to the concerns about possible competion between the municipalities.


At the turn of the years 2007 and 2008 in a coalition agreement three parties: CDA, PvdA and ChristenUnie, decided to counteract the (what they did regard as) abuse of the regulation regarding the touristic importance of the city to acquire rights to more than 12 shopping Sundays. Amendment, which made granting of this right dependent on the city's attractiveness to the tourists (how many tourists are interested in visiting the city), came into force on 1st January 2011.


Currently the possibility of shopping on Sunday exists in several Dutch cities like: Almere, Amsterdam, Den Haag, Den Helder, Delft, Leiden and Rotterdam (however in this city shops are opened only in the centre). Moreover, extempt from this restriction (on certain Sundays) are certain institutions, selling certain products or offering certain service, like eg. hospitals, pharmacies, ticket offices, museums, events, kermis (amusement park), sport complexes selling sport equipment, flowers sold on All Saints Day and All Souls Day and pastries during Ramadan. 


The number of shops (mainly supermarkets, among which leads Albert Heijn) which do use the possibility to open on Sundays, increased dramatically in the last years. That is why the municipalities started to consider the option of extending the koopzondagen on all Sundays of the year. Not in every city the inhabitants were happy with this idea, which shows an example of Utrecht, where in 2005 65% of the people voted against. The heated debate on the shopping Sundays developed in the country, dividing the society into supporters and opponents who are putting forward their arguments:


in favour:
  • fresh bread on Sunday!,
  • economy will benefit,
  • freedom of deciding when one can open (his/her) shop,
  • constant flow of money,
  • demand for shopping on Sundays,
  • nobody is obliged to work on Sunday,
  • other countries allow to open on Sundays, and there is no problem.
against:
  • day for rest,
  • 6 days for shopping is enough,
  • small business (without any personnel) will cease to exist,
  • overconsumption,
  • Calvinists, Catholics.

An example of what does happen after introducing so called zondagsopeningen (all Sundays 'open' for supermarkets) is the current situation in Enschede. But more about this in my next post ;)

niedziela, 23 stycznia 2011

Holenderskich finałów ciąg dalszy...

...okazało się dzisiaj, że równolegle z "The Voice of Holland" toczyła się walka o pierwsze miejsce w konkursie zwanym "Popstars". Co więcej, ponoć to już trzecia seria tegoż programu, a ja do dziś nie wiedziałam o jego egzystencji! Ponieważ wiem tylko, że bliżej mu do znanego nam "Idola" (podobno jest on nawet jego prekursorem) oraz, że emitowany był przez nieznany mi kanał telewizyjny (siakiś SBS 6...??), niewiele mogę napisać o tym, na czym to wszystko polegało. Mogę natomiast zarzucić "ciekawostkę":








and the winner is:








...nie, nie Ben Saunders...







...chociaż za bardzo by się człowiek nie pomylił...








...the new PopStar of the Netherlands is...







DEAN SAUNDERS



Tak, brat.
Tak, też nie będę oceniać. Zostawiam Was z poniższym:


sobota, 22 stycznia 2011

The Voice of Holland - finał.

Zwięźle i na szybko: informacja z wczorajszego finału programu, o którym pisałam wcześniej - The Voice of Holland


and the winner is...




BEN SAUNDERS!





Jako, że o gustach się nie dyskutuje, pozostawię Was z powyższą informacją i z piosenką w wykonaniu zwycięzcy, żebyście sami ocenili ;)



czwartek, 20 stycznia 2011

De Nationale IQ-test

<<for English version please scroll down>>


Wiem, miało być o niedzielach w supermarketach... Będzie o czymś innym. Taki mały "off-topic".

Nad tym, czym IQ jest, wywodzić się nie będę :P Otóż wczoraj, późnym wieczorem, odbył się w Holandii De Nationale IQ-test (po naszymu "Narodowy test IQ"). Program wyemitowany został przez telewizję publiczną (nederland1) i prowadzony "na żywo" przez znanych (Holendrom) prezenterów telewizyjnych: Patrick'a Lodiers'a oraz Valerio Zeno. Jako, że test ten z założenia nie ma charakteru poważnego (rozrywkowy?), do studia zaproszono różne grupy holenderskiej społeczności oraz przedstawicieli niderlandzkich "gwiazd". Tak oto w studiu znalazły się następujące grupy:
  • Oh Oh Cherso fans (fani popularnego reality show "Oh Oh Cherso", o którym pisałam wcześniej),
  • Deelnemers aan talentenjachten (uczestnicy programów zajmujących się tzw. poszukiwaniem talentów),
  • Yogafreaks (hmm... potrzebny komentarz?),
  • Social media nerds (uzależnieni od Fejzbuków, naszych klas, ajfonów, etc.),
  • Larpers (Live Action Role Players - czyt. nasi RPG-owcy).
Oraz "gwiazdy":
  • Elize Kruuk (Oh Oh Cherso...),
  • Manuela Kemp (piosenkarka oraz prezenterka),
  • Dries Roelvink (piosenkarz, przyznaje się otwarcie do tego, że skończył tylko podstawówkę),
  • Marc Dik (prezenter telewizyjny),
  • Marc de Hond (prezenter telewizyjny, pisarz, lider narodowej drużyny koszykówki na wózkach),
  • Shary-An Nivillac (The Voice of Holland),
  • Arijan van Bavel (niezbyt urodziwy piosenkarz i aktor),
  • Thijs Willekes ("beautyexpert").
Zanim przejdziecie do dalszej części posta, po przeczytaniu powyższych krótkich opisów, wytypujcie która z grup i która z gwiazd ma najwyższy, a która najniższy iloraz inteligencji... :P Żeby ułatwić Wam sprawę dodam tylko, że na samym początku programu prezenterzy zapytali publiczność oraz ekspertów (urodziwą panią Margriet Sitskoorn, neuropsycholog oraz profesor na uniwersytecie w Tilburgu; oraz małpę, której imienia nie pamiętam) o to pierwsze. Wytypowani zostali Yogafreaks oraz pan Marc de Hond...

Test można było zrobić na dwa sposoby: 1. tradycyjna wersja papierowa lub 2. wersja elektroniczna, którą można było wypełniać na bieżąco (tzw. "na żywo" - nie do końca to wypaliło, ponieważ dużo Holendrów miało problem z zalogowaniem się do aplikacji; alternatywna strona z testem została otwarta i ogłoszona już w trakcie trwania testu). 

Test składał się z 57 pytań, podzielonych na 5 głównych części: 
  1. inteligencja werbalna (synonimy, antonimy),
  2. logika,
  3. widzenie przestrzenne,
  4. pamięć,
  5. inteligencja numeryczna.
Do każdego pytania można było wybrać 1 z 4 możliwych odpowiedzi. Czas na odpowiedź wynosił, w zależności od trudności pytania, pomiędzy 5 a 15 sekund, chociaż w niektórych przypadkach i to okazało się być zdecydowanie za krótko...

Ale do rzeczy... jako, że nie miałam nic lepszego do roboty, postanowiłam się przyłączyć do narodowej zabawy. Nawet odczułam swego rodzaju entuzjazm, któremu towarzyszyła zwykła ciekawość. Oczywiście po nastu próbach zalogowania się do aplikacji skończyłam z kartką i długopisem, ale nie ostudziło to mojego entuzjazmu. Zgasiło go dopiero pierwsze pytanie, z którego zrozumiałam tylko polecenie: "Które z podanych słów NIE jest synonimem...?"... no właśnie. Ani tego, ani słów z odpowiedzi kompletnie nie rozumiałam i nawet nie próbowałam zrozumieć. Postanowiłam, że w tej kategorii zaufam odpowiedziom mojego lubego. Jak się później okazało, nie do końca było to dobre rozwiązanie, bo on też nie znał poprawnych odpowiedzi (na wszystkie pytania) :P 
Po synonimach przyszedł czas na antonimy, anagramy, idiomy oraz powiedzenia. W tym na szczęście był znacznie lepszy, natomiast ja coraz mniej z tego wszystkiego rozumiałam :P Następnie przeszliśmy do kolejnej kategorii: logika. Tutaj pojawiły się sylogizmy, analogie oraz uporządkowywanie obrazków, żeby tworzyły logiczną całość. Inteligencja numeryczna testowana była jako trzecia: kombinacje liczb (1 to A, 13 to M, jakie liczby tworzą słowo XYZ), która liczba nie pasuje w szeregu, liczenie w pamięci, zadania tekstowe i ułamki. Po numerach pojawiły się pytania dotyczące widzenia przestrzennego (niepasujący puzel, ile klocków tworzy figurę, lustrzane odbicie wyrazów, śledzenie drogi klienta w supermarkecie, który momentami nagle zmieniał zdanie...) - ponoć łatwizna dla kobiet ;) Na koniec sprawdzaliśmy naszą pamięć, oglądając krótkie, przeważnie śmieszne filmiki z jutuba i udzielając odpowiedzi na pytania (o szczegóły!), a także próbując sobie przypomnieć, co ktoś powiedział lub co się wydarzyło na początku/w środku programu (np. wywalił się operator kamery - jak się później okazało było to celowe, bowiem przedostatnim pytaniem testu było jak on ma na imię). 
Podsumowując - jak się nie zna języka i kultury, jest się w tym kraju idiotą :P Co nie zmienia faktu, że bawiłam się nieźle próbując odpowiedzieć na te pytania ;) Jedyna uwaga co do programu jest taka, że trwało to trochę długo. Szczególnie przeciągało się podawanie odpowiedzi, gdzie koleś czytał całe pytania i odpowiedzi a, b, c, d; plus moment niepewności dla podkręcenia atmosery... Ale wieczór rozrywkowy mogę uznać za zaliczony ;)

A teraz odpowiedzi na moje pytania:
  • Najwyższe IQ okazali się mieć Social media nerds (118 pkt)
  • Najniższe, przewidywalnie, Oh Oh Cherso fans (107 pkt)
Natomiast:
  • Najwyższe IQ ma (małpa się nie pomyliła) Marc de Hond (131 pkt)
  • Najniższe Shary-An Nivillac (całe 81 pkt)
Średni iloraz inteligencji ludzi uczestniczących w zabawie wynósł 110 (kobiety 109, mężczyźni 111). Przeciętnie.

Tyle tytułem holenderskiego IQ :) Czas powrócić do codziennych odcinków QI dla odmiany ;)


-----------------------------------------------------------------------------


I know, it was supposed to be about Sundays in the supermarkets, but I've decided to put in between a small "off-topic".


About what the IQ is I (assume) do not have to write much. Yesterday, late in the evening, in the Netherlands took place De Nationale IQ-test (translation not needed(?)). The program was broadcasted 'live' by the public channel (nederland1) and hosted by well known (to the Dutch) TV presenters: Patrick Lodiers and Valerio Zeno. Because this program was not meant to be too serious (entertainment?), different groups of the Dutch society as well as some representatives of the Dutch 'celebrities' were invited to the studio. You could find there following groups:

  • Oh Oh Cherso fans (fans of the popular reality show mentioned before),
  • Deelnemers aan talentenjachten (the participants of the programs that are searching for 'talented' people),
  • Yogafreaks (no comment necessary),
  • Social media nerds (addicted to the FBs, iPhones, Twittering, etc.),
  • Larpers (Live Action Role Players).
And celebrities:
  • Elize Kruuk (Oh Oh Cherso...),
  • Manuela Kemp (singer and TV presenter),
  • Dries Roelvink (singer, openly admitting to the fact that he did finish only the primary school),
  • Marc Dik (TV presenter),
  • Marc de Hond (TV presenter, writer, leader of the national wheelchair basketball team),
  • Shary-An Nivillac (The Voice of Holland),
  • Arijan van Bavel (not so handsome actor and singer),
  • Thijs Willekes ("beautyexpert").
Before you will read the rest of the post, a small task for you: after reading the short descriptions above, make a guess which one of the groups and of the stars has the highest, and which one the lowest IQ... :P To make things a bit more easy for you, I will reveal that at the beginning of the show the hosts did ask the audience and the experts (pretty miss Margriet Sitskoorn, a neuropsychologist and professor at the University of Tilburg; and a monkey whose name I cannot recall) about the first thing. Yogafreaks and mr Marc de Hond were chosen...


The test could be done in two ways: 1. traditional paper version or 2. electronic version, which could be filled in on an ongoing basis (so called "live", but it did not completely work out since a lot of the Dutch had problems with logging in to the application; an alternative website with the test was launched and announced only when the test was already in progress).


The test consisted of 57 questions divided into five main parts:
  1. verbal intelligence,
  2. logic,
  3. spatial visualization ability,
  4. memory,
  5. numerical intelligence.
For each question you could choose from one of the four possible answers. The time to give an answer was set, depending on the difficulty of the question, between 5 and 15 seconds, although in some cases even those 15 seconds did appear to be too short...

But to the point... because I did not anything better to do that evening, I decided to join the national game. Moreover, I did feel some kind of enthusiasm, accompanied by simple human curiosity. Of course, after hundreds of attempts to log in to the application I had to finally use a paper and pen, but that did not cool down my enthusiasm. However, it was completely extinguished by the first question, of which I understood only the task: "Which of these words is NOT a synonym for...?"...exactly. Neither this one, nor the 4 answer-words I did not understand and I did not even try to do it. I've decided that in this category I will trust the answers of my bf. As it turned out later, it was not a completely good choice, since he also did not know (all of) the proper answers :P
After the synonyms there came the time for antonyms, anagrams, idioms and sayings. Fortunately, in those issues my bf was much better... but for me it was still a black magic :P Then we did move to another category: logic. Here syllogisms, analogies and putting the pictures in a logical order did appear. Numerical intelligence was tested as third: a combination of numbers (1 is A, 13 is M, which numbers do form the word XYZ..), which number does not match the rest in a row, mental calculation, text based math exercises and fractions. After the numbers, questions about the spacial visualization ability did arise (not-matching puzzel, how many blocks do create a default figure, the mirror image of a word, following a customer in a supermarket, who sometimes was changing his mind very suddenly...) - they did say it was supposed to be 'piece of cake' for women ;) And at the end we were checking our memory by watching short and usually very funny youtube videos and answering the questions (about details from the movie!) as well as trying to remind ourselves what somebody did say at the beginning/in the middle of the program (eg. a cameraman did fall on the ground - as it turned out later, it was done on purpose - we were supposed to memorise his name!).
Summing up - if you don't know the language and culture well, you can be an idiot in this country :P But it does not change the fact that I had a lot of fun when trying to answer those questions. The only remark to the program I have is that it was a bit too long. Especially long was giving the proper answers, because the guy was reading once again the whole text and all of the possible answers, plus then came the moment of uncertainty to create the tension... But all in all I can say that is was an entertaining evening ;)


And now the answers to my above mentioned questions:
  • The highest IQ appeared to have the Social media nerds (118)
  • The lowest IQ, predictably, Oh Oh Cherso fans (107)
Celebrities:
  • The highest IQ has (as the monkey did show) Marc de Hond (131)
  • The lowest IQ -  Shary-An Nivillac (whole 81)
The average IQ level of the people participating in the program was 110 (women scored 109, men 111). That would be average.

That would be all about the Dutch IQ :) Now it's time to go back to daily episodes of QI (for a change ;).

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Hamsterrren!

Na początku nadmienię, iż z racji tego, że mojego bloga (próbują czytać;) czytają osoby nie tylko polskojęzyczne, postanowiłam pisać posty zarówno w języku ojczystym, jak i po angielsku. Zajmie to może trochę więcej czasu niż dotychczas, ale (chyba?) warto.
For English version - scroll down ;)

O czym dzisiaj... Ano o supermarketach ;) pierwszy post z dwóch planowanych, następny dotyczył będzie zmian wprowadzonych w życie od stycznia tego roku, mianowicie - otwartych sklepów w niedzielę (w Enschede). Ale najpierw ulubiona czynność większości pań - zakupy ;)

Jak wiadomo, życie w Holandii do najtańszych nie należy, zwłaszcza jak się nie ma stałego zatrudnienia, dlatego też trzeba sobie radzić jak się tylko da. My znajdujemy się w tej komfortowej pozycji, że otoczeni jesteśmy 4 blisko położonymi supermarketami (konkurującymi ze sobą), mamy zatem z czego wybierać. Dostęp do internetowych folderów jeszcze bardziej ułatwia nam sprawę, plus nie musimy odkładać zbędnej makulatury. Na początku każdego tygodnia otwiera się bowiem te gazetki, robi listę rzeczy, które są w przystępnej (obniżonej;) cenie i następnie wyrusza na "podbój" sklepów. Tym samym można zaoszczędzić na jedzeniu niekoniecznie z niego rezygnując lub przerzucając się na tanie, domowe marki ;) Prawdziwym "zbawieniem" jest zjawisko zwane "Hamsterweken", czyli dosłownie tygodnie chomikowania, występujące w tylko jednym sklepie, którego nazwa sponsorowana jest przez literki "A" i "H". W tygodniach takich 50  wybranych artykułów dostępnych jest w następującej promocji: kupujesz rzecz 1, drugą dostajesz w prezencie, czyli tzw. "2e gratis!". Co dziwne, w momencie pojawienia się tego zjawiska, nagle inne markety naokoło również chwalą się takimi promocjami, ale tylko Hamsterweken mają prawdziwą, jedyną w swoim rodzaju reklamę*:





Co można kupić w takim tygodniu? Ano często takie artykuły, których zazwyczaj by się nie tknęło, bo za drogie. W tygodniu chomikowania stają się one o połowę tańsze i zamiast płacić 40 euro za zakupy, płaci się jedynie 20 (przykład z zakupów dzisiejszych ;)
Ale, ale... żeby nie było zbyt łatwo, klient musi posiadać przy sobie kartę bonusową z magicznymi literkami "A" i "H", którą musi się wylegitymować aby uzyskać wyżej wymienioną zniżkę. Bez karty nie ma zlituj się i trzeba zapłacić całą wartość. Byliśmy raz świadkiem takiego zdarzenia, kiedy członkowie pewnej organizacji studenckiej robili ogromne zakupy (w tygodniu chomikowania). Gdy pani kasjerka uprzejmie zapytała o kartę bonusową, panowie odpowiedzieli, że niestety nie mają. Wtedy pani kasjerka uprzejmie poinformowała ich, że niestety będą w takim wypadku musieli zapłacić całą wartość... Palce im drżały przy wstukiwaniu PINu, twarz jakaś taka blada była ;)
No ale do rzeczy... Holandia jest takim krajem, w którym da się żyć "luksusowo" za w miarę przyzwoitą cenę ;) Trzeba tylko cierpliwie czekać na pojawienie się chomików w telewizji i zrobić nieco miejsca w spiżarkach/piwnicach/schowkach/etc. ;)


-----------------------------------------

At the beginning I would like to thank you for reading my blog, even though the g00gle translator is quite sh*tty and the outcome of it's translation often does not make bigger sense. That is why I've decided to write my blog also in English (I was writing it in Polish mostly because of my friends and family members, who are not so good in this language and prefer to read it in their mother tongue).


What is today's topic? Supermarkets, of course. First post of two planned - the next one will be a short comment on changes that came into force on 1st January this year, and that is opened supermarkets on Sundays (in Enschede). But first, a favourite activity of majority of the women - shopping ;)


It is commonly known, that life in the Netherlands is not cheap. Especially when you don't have a fixed job it can be difficult sometimes, that is why you have to find a way to cope with it. Luckily we are in this comfortable position, that we are surrounded by four (competing) supermarkets within walking distance. Therefore we have choice. What helps us even more, is an access to the online folders, which also prevents us from unnecessary paper waste. What you have to do, is to open the folders at the beginning of each week, write down things you need and that are in affordable price and then go "conquer" the shops ;) Thus, you can save on food without having to buy less or switching to cheaper home-brands. The biggest "salvation" is a phenomenon called "Hamsterweken" - weeks of hoarding, that occur only in one shop, whose name is sponsored by the letters "A" and "H". In these weeks 50 selected articles are available in the following promotion: buy one thing, the second you will get as a present, so so called "2e gratis!". Strangely enough, at the time of emergence of this phenomenon, other markets (suddenly) also boast about the same kind of promotions, but only "Hamsterweken" have a real, unique advertisement*, which you can see above.


What can you buy in this week? Well, often those articles which normally you would not touch, because they are way too expensive. During the hoarding week they become 50% cheaper, therefore instead of paying e.g. €40 for your shoppings, you pay "only" €20. Makes a difference ;)


But... not to make it too easy, the customer must have with him a Bonus Card with magical letters "A" and "H", which he has to use to obtain the above mentioned discount. Without that card there is no mercy and you have to pay the full amount. We once witnessed such a situation, when members of a students' organization (Aldentis) did do a huge (beer) shopping (in the hoarding week of course). When the cashier did ask politely for a Bonus Card, the guys responded, that unfortunately they do not have it. Then the cashier politely informed them that, unfortunately, in this case they will have to pay the whole amount. Their fingers trembled when they were entering their PIN and their faces were kind of pale... ;)


But to the point... The Netherlands is a country, where you can live "luxurious" for a quite decent price ;) The only thing you have to do is to wait patiently for the appearance of hamsters on TV and prepare a bit of space in your storage/basement/lockers/etc. ;)


-------------------------
*Tylko ten sklep jest na tyle bogaty i ma obfitą sieć sklepów, by sobie na taką "narodową" reklamę pozwolić.
*Only this shop is so rich and has so many shops, that is able to afford such a nation-wide campaign.