wtorek, 16 listopada 2010

Integracja kluczem do pełnego uczestnictwa w społeczeństwie...

...ale nowy gabinet nie zamierza już dłużej w nią inwestować...

Dzisiaj nieco więcej na temat polityki integracyjnej w Holandii. Jako, że jestem w grupie językowej, w której uczestniczą w zasadzie głównie imigranci, temat ten podnoszony jest dość często podczas zajęć. Zwłaszcza nazwisko kontrowersyjnego polityka - Geert'a Wilders'a pojawia się (z nutką nienawiści) na niemal każdym spotkaniu. Dlaczego? Wyjaśnienie poniżej.

Wspomniane w poprzednim poście holenderskie prawo na rzecz integracji imigrantów (hol. "wet inburgering") przyjęte zostało przez izbę niższą Stanów Generalnych (Tweede Kamer) 7 lipca 2006 roku, a 28 listopada 2006 roku zaakceptował je także Senat (Eerste Kamer). W życie weszło w styczniu następnego roku.
Prawo to wprowadziło nakaz integracji imigrantów do społeczeństwa holenderskiego. Po okresie trzech i pół roku (dla niektórych po pięciu latach) nowi mieszkańcy (spoza Unii Europejskiej) są zobligowani do podejścia do (i oczywiście zdania) egzaminu mierzącego poziom ich zintegrowania. W praktyce egzamin ten składa się z dwóch części: "egzamin z języka holenderskiego" oraz "egzamin ze znajomości społeczeństwa holenderskiego". Egzamin jest obligatoryjny nie tylko dla tych osób, które chcą zamieszkać w Holandii, ale także dla imigrantów, którzy tu już od lat mieszkają. Nieprzystąpienie do egzaminu wiąże się z, w zależności od sytuacji, bądź odmową przyznania pozwolenia na stały pobyt (nadmienić tutaj trzeba przy okazji, że uzyskanie holenderskiego zezwolenia na stały pobyt jest równe z uzyskaniem prawa do zasiłków socjalnych, którego nie mają np. obywatele Unii Europejskiej, którzy nie przepracowali tutaj określonego czasu), bądź z karami pieniężnymi. 






Wcześniej napomknęłam o kilku z konsekwencji tego prawa, jednak na potrzeby tego posta przytoczę raz jeszcze jedną z nich: obowiązkowe, bezpłatne kursy integracyjne*. Kursy te mają za główny cel rozwiązanie problemów, które sprawiają imigranci w Holandii. Integracja i zachęcanie do uczestnictwa w życiu społeczeństwa holenderskiego mają zatem za zadanie zmniejszyć przestępczość oraz przemoc ze strony imigrantów.
Obowiązkowość uczestnictwa w tych kursach jest sprawą dość poważną. Każda nieobecność musi być usprawiedliwiona (i to nie błahym powodem), w przeciwnym wypadku dostaje się  list, że część zasiłku socjalnego została nam potrącona. Motywuje do nauki (?).
Muszę przyznać, że kursy te z jednej strony są pomysłem dość dobrym. Integracja zwiększa szanse imigrantów na polepszenie warunków swojego życia. Znajomość kultury i języka pomaga im w znalezieniu pracy oraz ogólnie lepszym zaaklimatyzowaniu się w kraju. Szczytny cel. Ale z drugiej strony cały ten pomysł, a szczególnie obowiązkowe egzaminy i kary za ich oblanie czy do nich nie podejście, jest dość kontrowersyjny oraz, jakby na to nie patrzeć, dyskryminujący niektóre narodowości. "Państwo prawa międzynarodowego" z Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze (?). 
Co więcej, wraz z wejściem w życie powyższego prawa, pojawił się w Holandii problem "wielkiego biznesu", czyli zarabiania na imigrantach. Natychmiast utworzono wiele szkół, w których stawiano na ilość przyjętych kursantów (za których szkoły otrzymywały pieniądze) niż na jakość prowadzonych lekcji. Wielu nauczycieli nie miało kwalifikacji do wykonywania zawodu. Mówi się nawet, że będąca wtedy u władzy PvdA (Partia Pracy) wykorzystała także tą sytuację, by usadowić swoich ludzi na nowo powstałych stanowiskach. 
Mniejsza o to: ich państwo, ich problem, niech się tłumaczą przed jednostkami zainteresowanymi. Imigranci też widać się przyzwyczaili. Nie chcą być odesłani do swojego kraju, więc potulnie egzaminy zdają. W końcu nagrodą jest "lepsze życie". 

Ale, ale...
Tutaj pojawia się nasz białowłosy, popul(arny?) Geert Wilders, który daje rodowitym Holendrom to, co od dawna chcieli usłyszeć: imigranci są źli, imigranci kradną nam nasze pieniądze! Zwłaszcza ci pochodzący z Turcji i Maroka: Islam! Islam zagraża naszemu społeczeństwu, naszemu państwu! Głosujcie na mnie, to pomogę się wam pozbyć pasożytów.
I zagłosowali. Partia Wilders'a (PVV - Partia Wolności) zdobyła w czerwcowych wyborach trzecią pozycję i 16% miejsc w Tweede Kamer. Kto głosował? Do tego nikt nie chce się przyznać.
...
PVV weszła w skład koalicji rządowej jako partia wspierająca VVD (Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji) i CDA (Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny). Szykują się zatem wielkie zmiany, szczególnie w prawie imigracyjnym:

  1. Oblanie egzaminu wiąże się z wycofaniem tymczasowego pozwolenia na pobyt w Holandii.
  2. Budżet na integrację zostanie znacznie uszczuplony, co oznacza, że za kurs integracyjny zapłacić musisz sobie sam. Z czego? Nas to nie obchodzi.
Przerażone planami gminy apelują o ich wycofanie, bojąc się o to, że cały program integracyjny szlag trafi. Co prawda część imigrantów została już "zintegrowana", ale nadal pozostaje wiele osób, które kurs bądź dopiero zaczęły, bądź idzie im on bardzo wolno. Ludzie ci pieniędzy na opłatę kursu nie mają i mieć nie będą (rząd łaskawie oferuje pożyczkę, ale pożyczkę też trzeba później spłacić...). Co im pozostanie?
Szkoły językowe z zaniepokojeniem spoglądają w przyszłość. Brak kursantów i brak pieniędzy wiąże się z koniecznością zamknięcia większości placówek i zwolnienia nauczycieli.
Plany te nie uśmiechają się także obywatelom UE, którzy przybywają tutaj w poszukiwaniu pracy, a którzy dotychczas mogli wziąć udział w kursie za darmo. Dobrą pracę bez znajomości języka bardzo ciężko znaleźć (non Monsieur/Madame, sam angielski nie wystarcza...). Bez pracy nie ma pieniędzy. Bez pieniędzy nie ma kursu. Bez kursu nie ma języka. I koło się zamyka. Wielu ludzi będzie musiało zapewne Holandię opuścić.


Pytaniem pozostaje "dlaczego"? Czy to przez to, że pan Wilders nie lubi Turków i Marokańczyków i najchętniej by ich wszystkich z Holandii wyrzucił? Czy to przez kryzys finansowy Holandia zaciska pasa kosztem imigrantów? Czy może system (znów?) się zwyczajnie nie sprawdził i dalsze pompowanie weń pieniędzy byłoby równoznaczne z wyrzucaniem ich w błoto? Wydaje mi się, że wszystko to po części się na zmiany rządu Rutte składa. Jakie będą ich konsekwencje?  - czas pokaże.




------------
*Kursy te są także dostępne dla osób, które z własnej woli chcą w nich uczestniczyć. W ten sposób się załapałam na naukę języka. Gminy oferują kurs dla takich osób za darmo, pod warunkiem, że osoby te zadeklarują przyłożyć się solidnie do nauki. Jedyną opłatą jest egzamin (NT1 bądź NT2 = Nederlands als Tweede Taal), ale to zostanie zapłacone przez gminę w ramach "bonusu", jeżeli się ten egzamin zda :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz